niedziela, 7 grudnia 2014

3. To nie jest zabawa, to prawdziwe życie.

Syreny karetki można było usłyszeć w całym Liverpoolu. Ludzie zbierali się dookoła, żeby zobaczyć, co się stało. Policjanci stali z boku i przesłuchiwali nauczycieli. Co chwilę przychodzili nowi lekarze i uczniowie szkoły.
Nagle z Anubisa wybiegła Trudy i zaczęła rozglądać się poszukując znajomej twarzy. Zobaczyła Amber. Blondynka stała po środku całego tego widowiska. Przyglądała się sanitariuszom, chłopakowi na noszach. Ledwo powstrzymywała się od płaczu. Widziała dużo, za dużo.
Wiele osób do niej podchodziło i próbowało "pomóc". Ona jednak tylko stała. Była w szoku, ale nie to ją przytłaczało, tylko myśl, że ona też dołożyła do tego swoje trzy grosze.
Gdy sanitariusze wkładali chłopaka do karetki przestała się kontrolować. Po jej policzkach spływały łzy. Jedna po drugiej.
Trudy szybko do niej podbiegła. Przez chwilę przyglądała się całej tej sytuacji. W końcu objęła nastolatkę i przyłożyła jej głowę do swojego ramienia.
Amber udało się wydukać jedno słowo: PRZEPRASZAM.
12 GODZIN WCZEŚNIEJ...
- Nie mogę ci tego dostarczyć. Ktoś się zorientuję. Słuchaj... nie. Nie zrobisz tego... No dobra, zrobię to...- Jerome ze złością rzucił telefonem o podłogę.
- Jerome... Co...- zapytał Alfie wchodząc do pomieszczenia. Blondyn podniósł telefon i ruszył na przód.
- Nie twoja sprawa Lewis.
- Pamiętaj, że się przyjaźnimy.- chłopak stanął w pół drogi i zaczął wsłuchiwać się w głos przyjaciela.- Możesz mieć sekrety, ale twoje kłamstwa mogą zniszczyć naszą przyjaźń...
- Sam też masz sekrety i spędzasz więcej czasu ze swoją bandą Scooby'ego.- po tych słowach wyszedł, nawet się nie odwracając.
- Cześć Jerome.- powiedziała Liv.- Co mu jest?
- Też się zastanawiam...
Zadzwonił dzwonek. Wszyscy zaczęli iść do swoich klas. Megan stanęła w drzwiach klasy. Popatrzyła na tablicę i odwróciła się. Za nią stał Jacob. Z uśmiechem na twarzy patrzył na nią.
- Dokąd się wybierasz?
- Donikąd.- Jacob odwrócił Megan i złapał za rękę.- Znam drogę do ławki.
- A ja znam ciebie. Wiem, że chcesz zwiać z lekcji.
- Chce zwiać z tej szkoły...- powiedziała szeptem.
- Dzień dobry.- powiedział nauczyciel wchodząc do klasy.- Ktoś wie gdzie są Fabian Rutter i Nina Martin? Amber?
- Niestety...
***
- Fabian... Powiesz mi, o co znowu chodzi?- zapytała Nina przeglądając książki o Anubisie.
- Znalazłem coś dzisiaj, a bardziej to znalazło mnie.- wyjaśnił chłopak podając kartkę z wielkim napisem: ANUBIS WKRÓTCE UMRZE.
- Co to jest? Anubis wkrótce umrze?
- Znalazłem to pośród listów. Nie zgadniesz do kogo został zaadresowany.- Nina patrzyła na Fabiana ze zdumieniem i strachem.- Trudy.
- Kto mógł adresować taką wiadomość i dlaczego do Trudy?
- Może ona wie więcej niż my wszyscy. Może nawet więcej niż Victor czy Sweet.
-To straszne...
- Co masz na myśli?- Fabian podniósł głowę i lekko zmarszczył czoło.
- Wszystko. Odkąd przyjechałam dzieją się dziwne rzeczy. Najpierw Jerome i Victor, a teraz Trudy. To wszystko moja wina. Mogłam tu nie przyjeżdżać.- Po policzku Niny spłynęła łza.
- To nie twoja wina.- Fabian zbliżył się do Niny i ją pocałował.
***
Jerome szedł wzdłuż korytarza ze spuszczoną głową. Rozmyślał o tym co ma zrobić. Wiedział, że jak nie dostarczy przesyłki może zginąć, albo zginie cały Anubis. Nagle podbiegła do niego Amber. Przez chwilę szli w ciszy. Aż chłopak nie wytrzymał i zapytał:
- Amber, powiesz mi co zamierzasz?
- Chcę usłyszeć prawdę. Wiem o Rufusie i tym, że ci grozi, ale dzisiejsza akcja rano przerosła wszystko.
- O jaką akcję ci chodzi?
- Z Alfie'm.
- Śledziłaś mnie?- zapytał zdenerwowany.
- Możliwe. Powiedz mi prawdę.- nalegała dziewczyna.
- Nie mogę.
- Możesz. Ktoś ci pomoże. My ci pomożemy. Tylko musimy znać prawdę.
- Jak ci powiem pójdziesz za mną. Ty też będziesz zagrożona. On cię też załatwi. Nie mogę na to pozwolić.- Jerome odszedł od dziewczyny, która stanęła. Amber nie mogła w to uwierzyć. Jerome, chłopak, który niedawno widział tylko czubek własnego nosa martwi się o swoich przyjaciół.
- Nie mogę pozwolić, żeby coś mu się stało.- szepnęła do siebie Amber i ruszyła przed siebie.
***
Po lekcjach Amber nie spuszczała z oka Jerome'a. Martwiła się o niego, tak jak wszyscy.
- I jak? Jerome ci coś powiedział?- zapytał Alfie siadając obok dziewczyny.
- Nie.- odpowiedziała- Oprócz faktu, że gdzieś się dzisiaj wybiera.- dokończyła szeptem.
- Co zamierzasz teraz robić?- dopytywał się chłopak.
- Zamierzam go śledzić.
- Powodzenia. Jest za sprytny.
- Ale on nie uratował świata trzy razy.- dziewczyna wstała.- Muszę... coś załatwić.
- Widzimy się później?
- Jasne. Do zobaczenia.- uśmiechnęła się. Chłopak odwazemnij uśmiech i zajął się czymś innym.
***
Blondyn szedł lasem. Było ciemno, więc nie zauważył, że Amber idzie za nim. W ręku trzymał jakąś paczkę. Szedł ścieżką, którą dziewczyna dobrze znała. Prowadziła do ławki w środku lasu.
Gdy już doszli do wyznaczonego miejsca chłopak usiadł na ławce i czekał na kogoś. Blondynka ukryła się pomiędzy krzakami.
Nagle z oddali wyłoniła się postać. Była ubrana na czarno, więc trudno było ją zobaczyć. Na głowie miała kaptur, a na twarzy maskę.
Postać szybko podeszła do chłopaka i wyrwała z jego rąk paczkę.
- Teraz się od nas odczepisz?- zapytał zdenerwowany Jerome.
- Plan się zmienił.
- Mieliśmy umowę.
- Ale ją zerwałem.- postać chciała już odejść, lecz Jerome złapał paczkę.
- Więc i ja ją też zrywam.- nieświadomy swoich czynów chłopak chciał odejść, lecz osoba wyjęła pistolet i zawołała:
- To był twój błąd!- postać pociągnęła za spust i kula poleciała w stronę chłopaka. Trafiła blondyna w brzuch. Amber stała jak wryta. Nie wiedziała co zrobić. Jerome leżał na ziemi, a wkoło było pełno krwi. Postać odeszła i dziewczyna nie mogła jej już dostrzec.
Amber podbiegła szybko do Jerome'a i uklękła przy nim. Zaczęła grzebać po kieszeniach poszukiwając telefonu. Wystukała numer pogotowia i zadzwoniła.
10 MINUT PÓŹNIEJ.
- Amber!- krzyknął Alfie- Nic ci nie jest?
Dziewczyna pokręciła głową
- Jerome został postrzelony, a my jesteśmy w niebespieczeństwie.
- Nina i Fabian też coś znaleźli. I odkryli kto za tym stoi. To nie człowiek, tylko bóg, egipski bóg.

~~***~~

Cześć kochani :) Dzisiaj nie będę się rozpisywać, tylko zapowiem świąteczny rozdział, który pojawi się 24 lub 25 grudnia. 
Przeczytałeś? Proszę skomentuj. To motywuję. 
xx Adaly

niedziela, 9 listopada 2014

2. Musisz mi pomóc. On wciąż żyje.

Następnego ranka wszyscy byli bardzo wykończeni. Nawet Trudy ledwo poruszała się w kuchni. Niektórzy plątali się po jadalni, a inni jeszcze się szykowali. Po kilku minutach wszyscy zebrali się, żeby zjeść śniadanie. Nagle Trudy odezwała się:
- Gdzie jest Alfie i Jerome?
- Pójdę po nich.- oznajmiła Amber i wyszła z jadalni.
Dziewczyna szła wolnym krokiem w stronę pokoju chłopaków. Lekko złapała klamkę i otworzyła drzwi.
- Alfie? Jerome?- Amber szybko odnalazła włącznik światła i go wcisnęła.
- Amber! Do jasnej cholery wyłącz to światło!- krzyknął wkurzony Jerome.
- Nie! Co wy tu jeszcze robicie?
- Śpimy, nie widać?- zapytał z irytacją w głosie Jerome.
- Trudy się o was... martwi.
- Powiedz jej, że dzisiaj nie idziemy do szkoły.- Alfie opuścił prawą dłoń w stronę podłogi.
- Ok, jak chcecie. Ale jak tu zostaniecie, Trudy się zacznie dopytywać, a potem zainteresują się inni. Zacznie się dochodzenie i wy będziecie musieli wytłumaczyć skąd wzięliście wczoraj alkohol.- Amber odwróciła się na pięcie i zatrzymała przed drzwiami.
- To mnie przekonało.- stwierdził Alfie.- Zaraz będziemy w jadalni.
- Miałam taką nadzieję.
Amber wyszła z pokoju i ruszyła w stronę kuchni. Nagle zatrzymała się. Usłyszała coś, coś co ją bardzo zainteresowało.
***
Promienie słoneczne wpadały do pokoju. Po kilku minutach pomieszczenie było oświetlone. Na łóżku siedziała dziewczyna. Widać było, że płakała. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Stanęła w nich Rosie. Kiedy zobaczyła dziewczynę wycofała się. 
- Przepraszam.- odezwała się w końcu. Złapała klamkę i chciała wyjść.
- Nie, nie wychodź.- powstrzymała ją Alison wciąż szlochając.
- Co się stało?
- Nic. Przepraszam, ale muszę iść do szkoły.- dziewczyna wstała i ruszyła w stronę drzwi.
- Widzę, że coś się stało. Alison, mi możesz powiedzieć. 
- Mogę, ale tego nie zrozumiesz.- powiedziała nawet nie odwracając się w stronę Rosie. Po minucie wyszła z pokoju bez słowa.
***
Nina grzebała w swojej szafce poszukując tabletek. Nagle podszedł do niej Jerome.
- Hello Nino.
- Cześć Jerome. Czego chcesz?- Nina nadal grzebała w szafce.
- No wiesz, tak przyszedłem pogadać. Przyjaciele tak nie mogą?
- Po pierwsze, nigdy nie przychodziłeś "pogadać".- Nina podniosła ręce i zrobiła palcami cudzysłów.- Po drugie od kiedy to jesteśmy przyjaciółmi? Nie mówię, że nimi nie jesteśmy, ale wiesz...- dziewczyna oderwała wzrok od kartki, która leżała w jej szafce i popatrzyła na chłopaka.
- No dobra, masz mnie. Musisz mi pomóc. On wciąż żyje.
- Kto żyje Jerome?- zaciekawiła się Nina.
- Rufus Zeno.
Na to nazwisko Nina zesztywniała. Rufus Zeno, były wróg Sibuny, Jerome'a i gangu Victora. Został porwany przez Senkhare do podziemi. Już nigdy nie miał się stamtąd wydostać, ale jednak mu się udało. Do gardła nasuwa się pytanie: jak? 
Nina stała bez ruchu i rozmyślała o Rufusie. Nie wiedziała co powiedzieć. Po kilku minutach wydukała:
- Jerome, on nie żyje. Widzieliśmy jak umiera.
- To dlaczego dostałem od niego wiadomość?
- Może ktoś się pod niego podszywa. 
- On żyje! Musisz mi uwierzyć!- zdenerwował się Jerome.
- Co ci napisał?
- Chce się spotkać. Pomożesz mi czy nie?
- Jerome, ja...- Nina straciła głos. Nie miała pojęcia co mu odpowiedzieć. Gubiła się w swoich myślach. Nie wiedziała czy może wierzyć Jerome'owi. Kilka minut stali w ciszy. Nikt się nie odezwał.
- Wiedziałem. Dzięki!- Jerome odszedł ze złością.
- Czego chciał?- zapytała blondynka podchodząc do Niny.
- Pomocy.- Nina patrzyła przed siebie, tam gdzie ostatni raz widziała Jerome'a.- Powiedział, że on żyje, Rufus Zeno żyje...
***
Patricia szła korytarzem koło gabinetu dyrektora. Nagle usłyszała czyjś znajomy głos. Stanęła i zaczęła zastanawiać się, czyj to głos? Męski, ochrypnięty. W pewnym momencie już wiedziała. Znała go bardzo dobrze. To głos Victora. Szybko pobiegła do łazienki, gdzie jest tajemnicza rurka, przez którą można zobaczyć wszystko co się dzieje w gabinecie Sweeta.
Kiedy już była w łazience poczekała aż wszyscy wyszli i zdjęła płytkę. Okazało się coś dziwnego. Pod płytką nie było nic. Tylko biała ściana. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Nikt oprócz niej i jej przyjaciół o tym nie wiedział. Ona odkryła to pierwsza. Poszła szybkim krokiem w kierunku gabinetu mając nadzieję podsłuchania. Stanęła przed drzwiami i wsłuchiwała się w rozmowę.
- Oni nie mogą się dowiedzieć!- wrzeszczał Victor.
- Jest duże prawdopodobieństwo, że się dowiedzą jak nie przestaniesz się tak wydzierać.- Sweet zaczął go uspokajać na darmo.
- Nasz plan jest doskonały. Tylko jest jedno małe niedociągnięcie. Wiedziałeś, że Nina Martin przyjeżdża w tym roku do szkoły?
- Nie mogłem ci powiedzieć. Kazałbyś jej nie przyjmować.
- Teraz ci każe ją wyrzucić albo ja ją wyrzucę z domu.
- Nie mogę tego zrobić! Omówmy lepiej nasz plan.- zdecydował Sweet
- Dobrze. Pierwszy etap naszego planu jest taki, że trzeba pilnować każdego ucznia, a najbardziej tych z Anubisa. Zebrać na ich temat jak najwięcej informacji i nie wzorować się tymi z akt. Drugi etap to wykonać eliksir nieśmiertelności. 
- Na pewno dasz radę go wykonać? Dużo razy próbowałeś...
- Wiem. Muszę zrobić ten eliksir. Czuję, że mój czas się kończy...
Po słowach Victora Czuję, że mój czas się kończy Patricia przestraszyła się i pobiegła szukać przyjaciół. Nie mogła uwierzyć, że Victor sądzi, że już niedługo umrze. Chociaż jest jej największym wrogiem nie mogła być obojętna. Chciała mu pomóc.
Patricia biegła przez korytarz szukając Niny, Eddie'go lub Fabiana. Nagle zauważyła ich stojących przy szafkach. Szybko do nich podeszła. Kiedy ją zobaczyli ich miny z poważniały ze względu na jej wyraz twarzy. 
Poważny z nutką strachu. Jej oczy błyszczały jak nigdy dotąd. Wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. Zdyszana, nie wiedziała od czego ma zacząć opowiadać. Tylko stała i ciężko oddychała. Czuła jakby jej serce miało połamać się na miliony małych kawałeczków. 
Wreszcie Eddie zapytał:
- Co się stało?
- Słyszałam Victora.- zaczęła dziewczyna.
- Victora?- zapytała Amber podchodząc do reszty z Alfie'm.
- Dajcie jej skończyć.
- Powiedział, że jego czas dobiega końca.
- Mówił, że umiera? Ale dlaczego?
- Już dawno nie pił eliksiru. To możliwe, że umrze jak go nie odtworzy.- wytłumaczył Fabian- Żeby go zdobyć zrobi wszystko.
- Ale chyba nie chce być nieśmiertelny...- Amber złapała się za głowę.
- Żeby być nieśmiertelnym musi wypić eliksir z kielicha w odpowiedni dzień. To niemożliwe.
- U Victora wszystko jest możliwe. Jeszcze kilka lat temu nie zdawaliśmy sobie sprawy, że nieśmiertelność może istnieć, a teraz ratujemy świat niczym gang Scooby'ego.- dodaje Alfie.
- Alfie ma rację. Nie wieżę, że to powiedziałem...
- Ej!- Alfie założył ręce na klatce piersiowej i odwrócił się od Eddiego.
- Musimy być przygotowani na wszystko.- decyduje Eddie.- Nie możemy mieć przed sobą tajemnic i...- przerwał w pół zdania i popatrzył na Ninę. Reszta patrząc na niego zrobiła podobnie.
- Musimy reaktywować Sibunę.- w końcu dokończyła
 Nina. Nie wydawała się szczęśliwa. Jak co roku nie chciała nikogo narażać, ale wiedziała, że trzeba powstrzymać zło i kolejny raz uratować świat. Wiedziała, że musiała to zrobić.
- Zbierzmy wszystkich, którzy należą do Sibuny. Dzisiaj w lesie zebranie.- dodała Patricia. Wszyscy się rozeszli w swoje strony, tak jakby już nie byli przyjaciółmi. Wiedzieli, że już nie będzie tak jak kiedyś. Nie będą umieli sobie znowu zaufać. Jednak chcą się przyjaźnić, chcą, żeby było jak dawniej. I będą do tego dążyć. Nawet jeśli wszystko się zawali, będą przyjaciółmi.
***
O wyznaczonej porze wszyscy zebrali się w lesie. Nina, Amber, Patricia, Eddie, Fabian, Alfie, Mara i... Jerome. Zaczęli przysięgać, że każdy z nich nie zdradzi Sibuny. Przysięga brzmiała tak: Przysięgam, że będę bronił tajemnicy Sibuny, powstrzymam zło i będę wierny swoim przyjaciołom. Nigdy ich nie zdradzę. Dom Anubisa kryje wiele sekretów, które rozwiążemy i będziemy bohaterami, o których nikt nie będzie wiedział. Obiecuję, że będę waszym przyjacielem na zawsze... Ostatnie słowo wzbudzało zawahanie. Nikt nigdy nie będzie wiedział co się stanie i jak długo będzie trwała ich przyjaźń.
Mimo zawahań wszyscy złożyli przysięgę i znowu Sibuna została przywrócona do życia. Każdy powinien się jej bać. W tym roku była silniejsza niż zwykle. Jej członkowie rozwiązaliby każdą tajemnicę niczym gang Scooby'ego Doo.
***
Gabinet Victora stał zamknięty i pusty. Nagle coś zaskrobało. Do zamka został włożony klucz. Drzwi powoli się otworzyły i stanęła w nich jakaś postać. Rzuciła klucze na biurko, na którym zazwyczaj były porozrzucane papiery i książki, a teraz nie było na nim nic. Nawet wypchanego kruka, który stał na nim i straszył. Osoba dotknęła ręką biurka i szurnęła po nim palcami. Nagle schyliła się i podniosła coś z ziemi. Postawiła na biurku Corbiera.
- Witam z powrotem.- powiedziała postać i zamknęła drzwi z hukiem.

~~***~~

I jak wam się podoba? Bardzo się nad nim napracowałam, ponieważ jak się już za niego brałam wena mnie opuszczała. Jednak wyszedł :) Na kolejny nie będziecie musieli tak długo czekać, I promise. Jeśli już jesteś to mógłbyś zostawić komentarz? Wielkie dzięki. To mnie bardzo motywuje.

Adaly xx

niedziela, 21 września 2014

1. Chciałbym ci wierzyć, ale nie mogę...

To nie jest kolejna głupia historyjka, którą chcę ci opowiedzieć. To wydarzyło się na prawdę, w pewnym domu o nazwie Anubis. Grupa licealistów, a teraz studentów powróciła tam. Każdy z nich miał wrażenie, że ten rok będzie wyjątkowy. I taki był. Tylko niektórym skończył się pechowo... Ale zanim opowiem koniec tej historii zacznę od początku...
- Mam tego dość!- pomyślała Nina i rzuciła telefon na kolana.
- Co jest?- Eddie oderwał wzrok od laptopa.
- Nic.- dziewczyna nie chciała o tym rozmawiać.
- No przecież widzę. Gadaj.- nalegał Eddie.
- Jak pewnie nie zauważyłeś dostaję pięć SMS-ów na minutę.
- To takie złe?
- Tak. Mam już tego serdecznie dość.
- Hy... Martwią się o ciebie, a to nie jest takie złe...- Eddie przesunął rękę na rękę Niny. Dziewczyna popatrzyła na niego i szybko zabrała rękę. Eddie trochę zaczerwienił się.
- Przepraszam...- wydukał w końcu.
- Eddie... Jesteś z Patricią, nie...
- Jeśli mi wybaczy...
- O czym ty mówisz? Oczywiście, że ci wybaczy.
- Nawet nie wiesz o co chodzi. Po tym co zrobiłem nie zdziwię się jeśli mi nie wybaczy...
- Drodzy pasażerowie, mówi pilot. Za chwilę będziemy lądować w Wielkiej Brytanii. Proszę o zapięcie pasów, ponieważ mogą wystąpić małe turbulencje.- z głośników wybrzmiał niski głos pilota samolotu.

~~***~~

Droga była pusta. Z obu stron rozrastał się gęsty las. Korony drzew ledwo przepuszczały promienie słońca. Pogoda była piękna jak na początek roku. Świeciło słońce, na niebie nie było prawie żadnej chmury.
Drogą jechała czarna taksówka. W środku siedziała dziewczyna. Miała blond włosy. Jej oczy błyszczały w świetle. Wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. Co chwilę przygryzała dolną wargę. Wzrok miała zwrócony w stronę okna. Przed jej oczami migały drzewa i krzaki. Nagle z oddali wyłoniła się wieża. Dziewczyna uniosła wzrok i lekko otworzyła usta. Rękę, którą podpierała głowę położyła na kolanie. Przyglądała się zbliżającej się wieży. Już niebawem miała trafić do szkoły, mieszkać w internacie i znaleźć nowych "przyjaciół". Ale czy tego na prawdę chciała? Nie. Rodzice ją tu wysłali, bo kolejny raz wywalili ją ze szkoły. Z tych wszystkich rozmyśleń wyrwał ją niespodziewany trzask. Były to drzwi od strony kierowcy. Samochód stanął przed szkołą, a taksówkarz wyszedł wyjąć bagaże. Dziewczyna powoli wysiadła i zaczęła rozglądać się w koło. Po chwili zauważyła, że taksówka zniknęła, a obok niej stała walizka. Blondynka lekko popchnęła bagaż i odwróciła się. Wolnych krokiem poszła w stronę domu, domu Anubisa.

~~***~~

Dom Anubisa był przepełniony. Wszyscy się witali, przytulali. Na każdej twarzy widniał uśmiech. Nagle drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Nina. Wszyscy zamilkli. Po chwili w drzwiach pojawił się również Eddie.
- Niespodzianka!- Powiedział i pociągnął Ninę do salonu.
Tam siedziała dawna Sibuna, Amber, Alfie, Fabian i Patricia. Gdy zobaczyli Ninę byli bardzo zaskoczeni. Stali jak wryci. Nieraz wymieniali spojrzenia.
- Nina.- powiedział nagle Fabian.
- Hej. 
- Jak widać Sibuna w komplecie!- ucieszył się Alfie.- Sibuna!
- Sibuna!- odpowiedzieli wszyscy jednocześnie. 
- Więc reaktywacja?- spytała podekscytowana Amber.
- Jeszcze nic złego się nie dzieje...
- A jak wiadomo gdzie my się pojawiamy, pojawiają się kłopoty...- zażartował Eddie.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Po chwili Amber zorientowała się, że Nina i Fabian na siebie patrzą i powiedziała:
- Okey, to my pójdziemy i zostawimy was samych.- Blondynka wstała i pociągnęła Alfie'go za rękę. Po czym razem z Patricią i Eddie'm wyszli z pokoju. 
Nina i Fabian zostali sami. Przez chwilę nic do siebie nie mówili. Nagle Fabian zapytał:
- Czemu wyjechałaś?
- Musiałam zostać z babcią w Stanach, ale teraz już nie wyjadę.- Nina usiadła obok Fabiana i złapała go za rękę.
- O czym ty mówisz?
- Babcia... zmarła...- wyjaśniła dziewczyna drżącym głosem.
- Przykro mi.
- Zastaję tu, już nigdy cię nie opuszczę...
- Chciałbym ci wierzyć, ale... nie mogę...
- Fabian...
- Nino, po tym co zrobiłaś... nie wiem czy mogę ci znowu zaufać...
- Możesz. Przysięgam...- Fabian milczał.- Przepraszam.- powiedziała Nina i wstała. Chciała odejść, lecz Fabian złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Chcę, żebyś wiedziała, że cię kocham.
Zanim Nina zdążyła coś odpowiedzieć Fabian zbliżył swoją twarz do niej. Jego usta lekko dotknęły jej ust. Nina była zarówno zaskoczona jak i szczęśliwa. Chciała, żeby ta chwila trwała zawsze.
Nagle do pomieszczenia wparował Jerome.
- No proszę... Kogo my tu mamy?
- Jerome...
- Tu się je, a nie...
- Jerome, nie kończ.- wtrąciła Joy i usiadła przy stole.
- Witajcie Gwiazdki! Zaraz podam jedzenie.- zawołała Trudy z kuchni.
- Trudy!- krzyknął Alfie i szybko podbiegł do kuchni.- Są ciasteczka?
- Och Alfie!
- To bardzo ważne pytanie!
- Oczywiście, że są.
- Dobra ludzie, no to zaczynamy imprezę!- krzyknęła Patricia i włączyła muzykę.
Impreza trwała do późna. Mieszkańcy nie przejmowali się szkołą. Tylko jedyne co ich martwiło, to to, że nikt przez cały dzień nie widział Victora.

~~***~~

I kolejny rok w Anubisie rozpoczęty. Kolejne zagadki, tajemnice... Oprócz starych przyjaciół powrócili też starzy wrogowie. Nikt w Anubisie nie wiedział, że ktoś ich obserwuje. W tym roku żadna tajemnica nie była bezpieczna, nawet jeśli jeszcze nie powstała. To mały dom, ale sekretów mnóstwo...

--------------------------------------------

Tak wiem, że wyszedł nie zbyt... Zabierałam się za niego wiele razy, ale nigdy nie udało mi się go skończyć. Aż wreszcie wyszło to... Sami oceńcie jak wyszedł. Czekam na wasze szczere opinie. A przy okazji polećcie znajomym bloga, byłabym bardzo wdzięczna.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Prolog.

Życie jest niczym sen. Złe chwile jak koszmary nocne, które ciągle powracają i zostawiają stały ślad. Dobre przypominające bajki, które tak łatwo można stracić. Niektóre chwile chcemy szybko zapomnieć, lecz one ciągle powracają i nie dają nam odetchnąć. Inne pozostawiamy w tajemnicy i kłamiemy, żeby nikt nie dowiedział się o ich istnieniu. Sekrety i kłamstwa łączą ten legendarny dom Anubisa. Zagadki, sekretne korytarze i tajemnicze osoby, bez tych rzeczy ten dom by nie istniał. Ale najważniejsze, że tam liczy się przyjaźń. W tym roku jest ona wystawiona na próbę przez tajemniczą osobę, która chce pomóc, a zarazem zniszczyć ten dom. Co się tam wydarzy? Może najlepiej zacznijmy od początku, od przyjazdu Amerykanki, która jest mocno powiązana z tym domem. Chcesz się dowiedzieć czegoś jeszcze i odkryć tą niezwykłą historię? Czytaj dalej...

Obserwatorzy