niedziela, 9 listopada 2014

2. Musisz mi pomóc. On wciąż żyje.

Następnego ranka wszyscy byli bardzo wykończeni. Nawet Trudy ledwo poruszała się w kuchni. Niektórzy plątali się po jadalni, a inni jeszcze się szykowali. Po kilku minutach wszyscy zebrali się, żeby zjeść śniadanie. Nagle Trudy odezwała się:
- Gdzie jest Alfie i Jerome?
- Pójdę po nich.- oznajmiła Amber i wyszła z jadalni.
Dziewczyna szła wolnym krokiem w stronę pokoju chłopaków. Lekko złapała klamkę i otworzyła drzwi.
- Alfie? Jerome?- Amber szybko odnalazła włącznik światła i go wcisnęła.
- Amber! Do jasnej cholery wyłącz to światło!- krzyknął wkurzony Jerome.
- Nie! Co wy tu jeszcze robicie?
- Śpimy, nie widać?- zapytał z irytacją w głosie Jerome.
- Trudy się o was... martwi.
- Powiedz jej, że dzisiaj nie idziemy do szkoły.- Alfie opuścił prawą dłoń w stronę podłogi.
- Ok, jak chcecie. Ale jak tu zostaniecie, Trudy się zacznie dopytywać, a potem zainteresują się inni. Zacznie się dochodzenie i wy będziecie musieli wytłumaczyć skąd wzięliście wczoraj alkohol.- Amber odwróciła się na pięcie i zatrzymała przed drzwiami.
- To mnie przekonało.- stwierdził Alfie.- Zaraz będziemy w jadalni.
- Miałam taką nadzieję.
Amber wyszła z pokoju i ruszyła w stronę kuchni. Nagle zatrzymała się. Usłyszała coś, coś co ją bardzo zainteresowało.
***
Promienie słoneczne wpadały do pokoju. Po kilku minutach pomieszczenie było oświetlone. Na łóżku siedziała dziewczyna. Widać było, że płakała. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Stanęła w nich Rosie. Kiedy zobaczyła dziewczynę wycofała się. 
- Przepraszam.- odezwała się w końcu. Złapała klamkę i chciała wyjść.
- Nie, nie wychodź.- powstrzymała ją Alison wciąż szlochając.
- Co się stało?
- Nic. Przepraszam, ale muszę iść do szkoły.- dziewczyna wstała i ruszyła w stronę drzwi.
- Widzę, że coś się stało. Alison, mi możesz powiedzieć. 
- Mogę, ale tego nie zrozumiesz.- powiedziała nawet nie odwracając się w stronę Rosie. Po minucie wyszła z pokoju bez słowa.
***
Nina grzebała w swojej szafce poszukując tabletek. Nagle podszedł do niej Jerome.
- Hello Nino.
- Cześć Jerome. Czego chcesz?- Nina nadal grzebała w szafce.
- No wiesz, tak przyszedłem pogadać. Przyjaciele tak nie mogą?
- Po pierwsze, nigdy nie przychodziłeś "pogadać".- Nina podniosła ręce i zrobiła palcami cudzysłów.- Po drugie od kiedy to jesteśmy przyjaciółmi? Nie mówię, że nimi nie jesteśmy, ale wiesz...- dziewczyna oderwała wzrok od kartki, która leżała w jej szafce i popatrzyła na chłopaka.
- No dobra, masz mnie. Musisz mi pomóc. On wciąż żyje.
- Kto żyje Jerome?- zaciekawiła się Nina.
- Rufus Zeno.
Na to nazwisko Nina zesztywniała. Rufus Zeno, były wróg Sibuny, Jerome'a i gangu Victora. Został porwany przez Senkhare do podziemi. Już nigdy nie miał się stamtąd wydostać, ale jednak mu się udało. Do gardła nasuwa się pytanie: jak? 
Nina stała bez ruchu i rozmyślała o Rufusie. Nie wiedziała co powiedzieć. Po kilku minutach wydukała:
- Jerome, on nie żyje. Widzieliśmy jak umiera.
- To dlaczego dostałem od niego wiadomość?
- Może ktoś się pod niego podszywa. 
- On żyje! Musisz mi uwierzyć!- zdenerwował się Jerome.
- Co ci napisał?
- Chce się spotkać. Pomożesz mi czy nie?
- Jerome, ja...- Nina straciła głos. Nie miała pojęcia co mu odpowiedzieć. Gubiła się w swoich myślach. Nie wiedziała czy może wierzyć Jerome'owi. Kilka minut stali w ciszy. Nikt się nie odezwał.
- Wiedziałem. Dzięki!- Jerome odszedł ze złością.
- Czego chciał?- zapytała blondynka podchodząc do Niny.
- Pomocy.- Nina patrzyła przed siebie, tam gdzie ostatni raz widziała Jerome'a.- Powiedział, że on żyje, Rufus Zeno żyje...
***
Patricia szła korytarzem koło gabinetu dyrektora. Nagle usłyszała czyjś znajomy głos. Stanęła i zaczęła zastanawiać się, czyj to głos? Męski, ochrypnięty. W pewnym momencie już wiedziała. Znała go bardzo dobrze. To głos Victora. Szybko pobiegła do łazienki, gdzie jest tajemnicza rurka, przez którą można zobaczyć wszystko co się dzieje w gabinecie Sweeta.
Kiedy już była w łazience poczekała aż wszyscy wyszli i zdjęła płytkę. Okazało się coś dziwnego. Pod płytką nie było nic. Tylko biała ściana. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Nikt oprócz niej i jej przyjaciół o tym nie wiedział. Ona odkryła to pierwsza. Poszła szybkim krokiem w kierunku gabinetu mając nadzieję podsłuchania. Stanęła przed drzwiami i wsłuchiwała się w rozmowę.
- Oni nie mogą się dowiedzieć!- wrzeszczał Victor.
- Jest duże prawdopodobieństwo, że się dowiedzą jak nie przestaniesz się tak wydzierać.- Sweet zaczął go uspokajać na darmo.
- Nasz plan jest doskonały. Tylko jest jedno małe niedociągnięcie. Wiedziałeś, że Nina Martin przyjeżdża w tym roku do szkoły?
- Nie mogłem ci powiedzieć. Kazałbyś jej nie przyjmować.
- Teraz ci każe ją wyrzucić albo ja ją wyrzucę z domu.
- Nie mogę tego zrobić! Omówmy lepiej nasz plan.- zdecydował Sweet
- Dobrze. Pierwszy etap naszego planu jest taki, że trzeba pilnować każdego ucznia, a najbardziej tych z Anubisa. Zebrać na ich temat jak najwięcej informacji i nie wzorować się tymi z akt. Drugi etap to wykonać eliksir nieśmiertelności. 
- Na pewno dasz radę go wykonać? Dużo razy próbowałeś...
- Wiem. Muszę zrobić ten eliksir. Czuję, że mój czas się kończy...
Po słowach Victora Czuję, że mój czas się kończy Patricia przestraszyła się i pobiegła szukać przyjaciół. Nie mogła uwierzyć, że Victor sądzi, że już niedługo umrze. Chociaż jest jej największym wrogiem nie mogła być obojętna. Chciała mu pomóc.
Patricia biegła przez korytarz szukając Niny, Eddie'go lub Fabiana. Nagle zauważyła ich stojących przy szafkach. Szybko do nich podeszła. Kiedy ją zobaczyli ich miny z poważniały ze względu na jej wyraz twarzy. 
Poważny z nutką strachu. Jej oczy błyszczały jak nigdy dotąd. Wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. Zdyszana, nie wiedziała od czego ma zacząć opowiadać. Tylko stała i ciężko oddychała. Czuła jakby jej serce miało połamać się na miliony małych kawałeczków. 
Wreszcie Eddie zapytał:
- Co się stało?
- Słyszałam Victora.- zaczęła dziewczyna.
- Victora?- zapytała Amber podchodząc do reszty z Alfie'm.
- Dajcie jej skończyć.
- Powiedział, że jego czas dobiega końca.
- Mówił, że umiera? Ale dlaczego?
- Już dawno nie pił eliksiru. To możliwe, że umrze jak go nie odtworzy.- wytłumaczył Fabian- Żeby go zdobyć zrobi wszystko.
- Ale chyba nie chce być nieśmiertelny...- Amber złapała się za głowę.
- Żeby być nieśmiertelnym musi wypić eliksir z kielicha w odpowiedni dzień. To niemożliwe.
- U Victora wszystko jest możliwe. Jeszcze kilka lat temu nie zdawaliśmy sobie sprawy, że nieśmiertelność może istnieć, a teraz ratujemy świat niczym gang Scooby'ego.- dodaje Alfie.
- Alfie ma rację. Nie wieżę, że to powiedziałem...
- Ej!- Alfie założył ręce na klatce piersiowej i odwrócił się od Eddiego.
- Musimy być przygotowani na wszystko.- decyduje Eddie.- Nie możemy mieć przed sobą tajemnic i...- przerwał w pół zdania i popatrzył na Ninę. Reszta patrząc na niego zrobiła podobnie.
- Musimy reaktywować Sibunę.- w końcu dokończyła
 Nina. Nie wydawała się szczęśliwa. Jak co roku nie chciała nikogo narażać, ale wiedziała, że trzeba powstrzymać zło i kolejny raz uratować świat. Wiedziała, że musiała to zrobić.
- Zbierzmy wszystkich, którzy należą do Sibuny. Dzisiaj w lesie zebranie.- dodała Patricia. Wszyscy się rozeszli w swoje strony, tak jakby już nie byli przyjaciółmi. Wiedzieli, że już nie będzie tak jak kiedyś. Nie będą umieli sobie znowu zaufać. Jednak chcą się przyjaźnić, chcą, żeby było jak dawniej. I będą do tego dążyć. Nawet jeśli wszystko się zawali, będą przyjaciółmi.
***
O wyznaczonej porze wszyscy zebrali się w lesie. Nina, Amber, Patricia, Eddie, Fabian, Alfie, Mara i... Jerome. Zaczęli przysięgać, że każdy z nich nie zdradzi Sibuny. Przysięga brzmiała tak: Przysięgam, że będę bronił tajemnicy Sibuny, powstrzymam zło i będę wierny swoim przyjaciołom. Nigdy ich nie zdradzę. Dom Anubisa kryje wiele sekretów, które rozwiążemy i będziemy bohaterami, o których nikt nie będzie wiedział. Obiecuję, że będę waszym przyjacielem na zawsze... Ostatnie słowo wzbudzało zawahanie. Nikt nigdy nie będzie wiedział co się stanie i jak długo będzie trwała ich przyjaźń.
Mimo zawahań wszyscy złożyli przysięgę i znowu Sibuna została przywrócona do życia. Każdy powinien się jej bać. W tym roku była silniejsza niż zwykle. Jej członkowie rozwiązaliby każdą tajemnicę niczym gang Scooby'ego Doo.
***
Gabinet Victora stał zamknięty i pusty. Nagle coś zaskrobało. Do zamka został włożony klucz. Drzwi powoli się otworzyły i stanęła w nich jakaś postać. Rzuciła klucze na biurko, na którym zazwyczaj były porozrzucane papiery i książki, a teraz nie było na nim nic. Nawet wypchanego kruka, który stał na nim i straszył. Osoba dotknęła ręką biurka i szurnęła po nim palcami. Nagle schyliła się i podniosła coś z ziemi. Postawiła na biurku Corbiera.
- Witam z powrotem.- powiedziała postać i zamknęła drzwi z hukiem.

~~***~~

I jak wam się podoba? Bardzo się nad nim napracowałam, ponieważ jak się już za niego brałam wena mnie opuszczała. Jednak wyszedł :) Na kolejny nie będziecie musieli tak długo czekać, I promise. Jeśli już jesteś to mógłbyś zostawić komentarz? Wielkie dzięki. To mnie bardzo motywuje.

Adaly xx

Obserwatorzy